Wyobrażając sobie samotne traperskie życie w dziczy, można wpaść w pułapkę idealizacji i niedocenienia trudów i wyzwań, jakie przed nami takie życie może stawiać. W szczególności może dotyczyć to prowiantu: możemy wyobrażać sobie, że ustrzelona na kolację wiewiórka i zebrane w czasie dnia runo leśne albo kora z drzewa zaspokoją nasze potrzeby. Tak oczywiście nie będzie, nie będzie to aż tak proste. Możemy też wpaść w drugą skrajność i straszyć się wizją śmierci z niedożywienia albo zatrucia pokarmowego, niechybnie przywołując współczesną popkulturową ikonę Christophera McCandlessa, zwanego też Alexandrem Supertrampem, który znany jest z tego, że wyruszył na Alaskę, by po trzech miesiącach życia w głuszy zemrzeć z głodu i choroby, a którego unieśmiertelnili Jon Krakauer w książce „Into the Wild” i Sean Pean w filmie o tym samym tytule.
Jak będzie w naszym konkretnym przypadku, jeśli zdecydujemy się żyć życiem łowcy i zbieracza zależy od bardzo wielu czynników: od flory, fauny, pogody, pory roku, naszego stanu zdrowia, wiedzy i umiejętności które posiadamy, odrobiny szczęścia, ale przede wszystkim od czasu, który zamierzamy spędzić w głuszy. Żeby nie szukać daleko: Chris McCandless zmarł po ponad trzech miesiącach życia w alaskańskim buszu. Gdyby wrócił po miesiącu, podtuczyłby się szybko w lokalnych fastfoodach, a świat by o nim i jego historii nigdy nie usłyszał. Z drugiej strony, każda z moich własnych eskapad, na których niedojadałem albo głodowałem, które trwały od kilku dni do dwóch miesięcy, każda z nich mogłaby się zakończyć inaczej, gdyby trwała o wiele dłużej. Wniosek natomiast jaki musimy z tego wysnuć jest taki, że im dłuższy pobyt z dala od cywilizacji, tym bardziej poważnie musimy traktować kwestię wyżywienia i tym lepiej nasza dieta musi być zbilansowana w makro- i mikroelementy, oraz przede wszystkim kalorie. Brak witaminy C przez tydzień czy dwa nic nam nie zrobi, po dłuższym czasie jednak spowoduje szkorbut. Podobnie będzie z innymi niedoborami lub nadmiarami mikroelementów. Zbyt długi i zbyt duży deficyt kalorii skończy się zaś niechybnie śmiercią.
***
Z Szymonem wyruszamy wkrótce na miesięczną eskapadę w Góry Skaliste. Ponieważ przyjmuje się, że bez jedzenia człowiek może wytrzymać przeciętnie trzy tygodnie (wytrzymać czyli konać z głodu przez cały ten czas), to należy uznać, że nasz pobyt jest wystarczająco długi, żeby podejść do sprawy prowiantu śmiertelnie poważnie. Jak się do tego zabrać?
Gdybyśmy szli w knieję ze współczesnym sprzętem, musielibyśmy porzucić pomysł zabierania wojskowych racji żywnościowych. Te zapewniłyby nam kalorie i wartości odżywcze, ale waga racji wynosząca zwykle niecałe 2 kg dałaby w sumie 50 kg prowiantu na miesiąc. Piechota zmotoryzowana może sobie na takie coś pozwolić, my nie moglibyśmy. Moglibyśmy natomiast przygotować własny prowiant. Ja zwykle na długie wędrówki z plecakiem przygotowuję własne wyżywienie, które pakuję w porcje po 500 g na dzień które dają około 2300 – 2500 kcal (skład znajdziecie poniżej w artykule). Dałoby to 15 kg prowiantu na miesiąc, czyli byłoby do udźwignięcia. Dzienne zapotrzebowanie przy marszu albo ciężkiej pracy w lesie to około 4000 kcal, czyli dzienny deficyt wynosiłby około 1500 – 1800 kcal. Przez miesiąc oznaczałoby to schudniecie o około 10 kg. To bardzo dużo, konieczna jest więc korekta, powiedzmy, że prowiant powinien ważyć więc 700 g dziennie i 20 kg w całości.
Gdybyśmy więc szli w knieję ze współczesnym sprzętem, moglibyśmy stosując nowoczesne materiały odchudzić bazową wagę plecaka (cały sprzęt bez żywności i wody) do około 10 kg i nieść w sumie 30 kg. Byłoby to wykonalne. My jednak nie idziemy ze sprzętem współczesnym, a ze starym, który sam będzie ważył co najmniej 20 kg. Dołożenie do tego 20 kilogramów prowiantu sprawiłoby, że plecaki ważyłyby po 40 do 50 kg, co byłoby nie do uniesienia.
Co robić? Objuczyć konia, załadować kanadyjkę, zatrudnić tragarza albo zabrać mniej prowiantu, a braki uzupełniać polując i zbierając. Kusi więc myśl: czy można byłoby zupełnie zrezygnować z zabierania żywności i polegać na darach lasu w stu procentach? Można z pewnością tego spróbować, żeby przekonać jak bardzo wymagające jest to zadanie. Jednak nie przez miesiąc! W marcu br. wybrałem się z Kubą Doroszem, z Universal Survival by przez 10 dni na pustkowiach Krety żywić się darami natury i przekonać o tym na własnej skórze. Kuba pomimo przejściowych trudności (torsje) sobie poradził, ja skończyłem w szpitalu z wysoką gorączką, gdy niedożywiony i przeciążony układ odpornościowy poddał się i dostałem ostrego bakteryjnego zapalenia gardła. Na jesieni tego roku na kanale youtube Kuby powinna pojawić się relacja video z tej wyprawy.
Jakiś prowiant trzeba więc zabrać, taki który zapewni minimum kalorii, byśmy na polowaniu nie popadali z wyczerpania. Podobny scenariusz także już wcześniej przerabiałem: na poprzedniej wyprawie do Idaho miałem żywność zapewniającą około 1000 kcal dziennie, resztę uzupełniając polowaniem. Piękny to był czas, ale i jakże trudny! Upolowana wiewiórka czy dwie dawała ledwie kilkaset kalorii dziennie i zanim więc udało mi się upolować dużego zwierza, tłustego dorodnego jelenia, cierpiałem głód okrutny, który odciskał głębokie piętno na moim ciele i duszy. Długo by opowiadać, książkę pewnie lepiej byłoby napisać. W tej chwili jednak ważny dla nas wniosek: na czas polowania (a także wcześniejszego marszu do obozu) powinniśmy zapewnić sobie solidne wyżywienie, by móc z niego zrezygnować dopiero, gdy uda nam się upolować duże zwierzę. Polowanie na drobną zwierzynę zaś traktować jak urozmaicenie pokarmu i dostarczenie wartościowego białka, ale nie jako główne źródło kalorii.
Jest jeszcze jeden problem. Polowanie ma to do siebie bowiem, że jego powodzenie jest niepewne. Elmer Kreps w swoim „Poradniku trapera” każe się nie wygłupiać, nie liczyć na szczęście na polowaniu i zabrać na miesiąc pełen prowiant: 40 kilogramów żywności dającej niemal 4000 kcal dziennie. W tej samej książce uczy też jak juczyć konie, co daje nam pełen obraz wypraw w jego stylu. Trzeba przy tym pamiętać, że był zawodowcem, który w lesie pracował, a nie spełniał marzenia czy stawiał sobie wyzwania. My nie mamy koni jucznych, mamy głód przygody i wyzwań, chcemy jednak uniknąć głodowania gdyby polowanie się nie udało. Nasz plan jest więc taki, żeby zabrać pełne racje żywnościowe na dni marszowe oraz te przeznaczone na polowanie. Jeśli w ciągu tygodnia polowanie nie powiedzie się, będziemy musieli wrócić do punktu startowego, po przygotowane wcześniej awaryjne racje żywnościowe. Doekwipowani będziemy w stanie o pełnych brzuchach i jasnych umysłach doczekać końca wyprawy. Jeśli zaś polowanie powiedzie się, zamiast wracać po zapasy, zajmiemy się sprawianiem zwierzęcia i konserwowaniem mięsa. Będziemy mieli na te dni przygotowane minimalistyczne racje żywnościowe składające się głównie z mąki, które złagodzą nieco mięsną dietę z jeleniny czy niedźwiedziny.
***
Poniżej podaję listę prowiantu. Pamiętajcie, że diet i możliwych jadłospisów jest pewnie z googol! Są diety niskotłuszczowe, wysokotłuszczowe, ketogeniczne, bezmięsne, bezglutenowe, itd., itp. O czym to świadczy? O ogromnej elastyczności ludzkiego organizmu w przyswajaniu pokarmu i wartości odżywczych. Poniższa lista dostosowana jest zaś do mojego prywatnego, własnego, osobistego organizmu i przyzwyczajeń żywieniowych. Szymon będzie miał swoją listę. Pamiętajcie też, że jest to lista „w starym stylu”, gdzie staramy się żywić na wzór dawnych traperów. Większość składników byłaby nieobca Krepsowi czy Nessmukowi. Współczesnych liofilizatów zabrać ze sobą zaś nie możemy.
Waga prowiantu to 11,5 kg, w tym codziennie zapewnione minimum 200 g węglowodanów, 6 racji marszowych, 9 racji obozowych (2 dni przeznaczone na budowę obozu i 7 na polowanie) oraz 20 uzupełniających racji po 200 gramów.
PROWIANT | |||
Waga [g] | Liczba posiłków | Łączna [g] | |
Racja marszowa 1 | 500 | 3 | 1500 |
Racja marszowa 2 | 500 | 3 | 1500 |
Racja obozowa 1 | 500 | 4 | 2000 |
Racja obozowa 2 | 500 | 5 | 2500 |
Racja uzupełniająca | 200 | 20 | 4000 |
SUMA | 11500 |
Racje marszowe to posiłki, które wymagają minimum nakładu pracy, w praktyce jedynie zalania wrzątkiem, można je nawet zalać zimną wodą. Racje obozowe to racje, które trzeba przygotować na ognisku. Nie ma w nich suszonego mięsa, które będzie uzupełniane polowaniem na drobną zwierzynę. Oba typy mają dwa warianty, dla urozmaicenia posiłków. Racje uzupełniające to racje które uzupełniają dietę o węglowodany i tłuszcz, gdy żywić się będziemy głównie mięsem dużego zwierzęcia. Są to też racje awaryjne, na wypadek utknięcia w dziczy i niemożności powrotu ani upolowania zwierzęcia.
Poniżej podaję zawartość każdego z posiłków. Podana jest też orientacyjna zawartość makroelementów (węglowodanów, białek, tłuszczy). Przy miesięcznym wyżywieniu ma to duże znaczenie. Niedobór węglowodanów (poniżej około 100 g dziennie) spowodowałby rewolucję metaboliczną w organizmie i początkowe bardzo silne osłabienie, którego chcemy uniknąć. Zbyt wiele tłuszczu to problemy z trawieniem: ból żołądka, brak apetytu (z moich własnych obserwacji) oraz potencjalnie biegunka. Zbyt wiele białka to problemy z nerkami. Posiłki muszą być więc zbilansowane, zawierać wystarczającą ilość węglowodanów, odpowiednią białka i tłuszczy i przy tym wystarczającą ilość kalorii.
RACJE MARSZOWE | |||||
Waga [g] | Kalorie | Węgl. [g] | Biał. [g] | Tłusz. [g] | |
Śniadanie 1 | |||||
Granola | 120 | 654 | 54 | 14 | 45 |
Mleko w proszku | 50 | 248 | 19 | 13 | 13 |
Kakao | 20 | 45 | 11 | 4 | 3 |
Cukier | 10 | 39 | 10 | 0 | 0 |
Przekąska 1 | |||||
Orzechy brazylijskie | 100 | 656 | 12 | 14 | 66 |
Kolacja 1 | |||||
Smalec | 50 | 450 | 0 | 0 | 50 |
Kuskus | 100 | 376 | 77 | 13 | 1 |
Suszone warzywa | 50 | 150 | 21 | 6 | 1 |
SUMA | 500 | 2618 | 204 | 64 | 179 |
Waga [g] | Kalorie | Węgl. [g] | Biał. [g] | Tłusz. [g] | |
Śniadanie 2 | |||||
Płatki ryżowe | 90 | 309,6 | 69,3 | 6,3 | 1 |
Mleko w proszku | 50 | 248 | 19 | 13 | 13 |
Smalec | 30 | 180 | 0 | 0 | 20 |
Kakao | 20 | 45 | 11 | 4 | 3 |
Cukier | 10 | 39 | 10 | 0 | 0 |
Przekąska 2 | |||||
Czekolada | 100 | 598 | 46 | 8 | 42 |
Kolacja 2 | |||||
Smalec | 50 | 450 | 0 | 0 | 50 |
Makaron | 100 | 371 | 75 | 13 | 1 |
Suszone warzywa | 50 | 150 | 21 | 6 | 1 |
SUMA | 500 | 2390,6 | 251,3 | 50,3 | 131 |
RACJE OBOZOWE | |||||
Waga [g] | Kalorie | Węgl. [g] | Biał. [g] | Tłusz. [g] | |
Śniadanie 1 | |||||
Suszone jaja | 40 | 242 | 1 | 19 | 17 |
Krakersy | 100 | 482 | 68 | 7 | 20 |
Mleko w proszku | 50 | 248 | 19 | 13 | 13 |
Cukier | 10 | 39 | 10 | 0 | 0 |
Przekąska 1 | |||||
Orzechy brazylijskie | 100 | 656 | 12 | 14 | 66 |
Obiadokolacja 1 | |||||
Ryż | 150 | 555 | 116 | 12 | 4 |
Smalec | 50 | 450 | 0 | 0 | 50 |
SUMA | 500 | 2672 | 226 | 65 | 170 |
Waga [g] | Kalorie | Węgl. [g] | Biał. [g] | Tłusz. [g] | |
Śniadanie 2 | |||||
Mąka pełnoziarn. | 100 | 340 | 72 | 13 | 2 |
Smalec | 30 | 270 | 0 | 0 | 30 |
Mleko w proszku | 50 | 248 | 19 | 13 | 13 |
Kakao | 20 | 45 | 11 | 4 | 3 |
Przekąska 2 | |||||
Czekolada | 100 | 598 | 46 | 8 | 42 |
Obiadokolacja 2 | |||||
Kasza | 150 | 555 | 116 | 12 | 4 |
Smalec | 50 | 450 | 0 | 0 | 50 |
SUMA | 500 | 2506 | 264 | 50 | 144 |
Racje uzupełniające |
|||||
Waga [g] | Kalorie | Węgl. [g] | Biał. [g] | Tłusz. [g] | |
Mąka pełnoziarn. | 150 | 510 | 108 | 20 | 4 |
Smalec | 50 | 450 | 0 | 0 | 50 |
SUMA | 200 | 960 | 108 | 20 | 54 |
Na koniec lista zbiorcza całego prowiantu:
SKŁADNIKI | Waga [g] |
Granola | 360 |
Mleko w proszku | 750 |
Kakao | 220 |
Cukier | 100 |
Orzechy brazylijskie | 700 |
Smalec | 1990 |
Kuskus | 300 |
Suszone warzywa | 300 |
Płatki ryżowe | 270 |
Czekolada | 800 |
Makaron | 300 |
Suszone jaja | 160 |
Krakersy | 400 |
Ryż | 1350 |
Mąka pełnoziarnista | 3500 |
SUMA | 11500 |
A w jakiej formie była przygotowywana mąka w racjach obozowych?
Czy tylko placki jak na zdjęciu czy też w jakiś inny sposób.
PolubieniePolubienie
Głównie placki, w różnej formie (płynne ciasto lane na gorący tłuszcz, ciasto zagniecione) była też używana do zagęszczania zup.
PolubieniePolubienie
Fajny artykuł, nie mniej dziwią mnie wpisy o konaniu z głodu przez tydzień. Osobiście już 5 razy przebywałem na diecie Dr. Dąbrowskiej, na której spożywa się nie więcej niż 800 kcal dziennie. Najdłużej przebywałem 4 tygodnie. Za każdym razem po upływie 3 dni organizm przechodzi w stan wewnętrznego odżywiania (endogenny) i głód mija. Po tygodniu trzeba sobie przypominać o konieczności jedzenia, bo głodu nie ma wcale. Jest to proces o tyle ciekawy, że działa na nasz organizm leczniczo, co zostało udowodnione laboratoryjnie i za badania nad tym procesem przyznano nagrodę nobla. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
W terenie?
Z mojego doświadczenia: głód owszem po trzech dniach mija, ale przy codziennym ciężkim wysiłku w terenie przychodzi bardzo silne osłabienie.
PolubieniePolubienie
Mam za sobą wiele głodówek zupełnych 10-15 dni.Różnie to może być z tym osłabieniem.Czasem potworne w drugim dniu a później rewelacja i energii więcej niż nawet przy normalnym żywieniu a czasem osłabienie narastało z każdym dniem coraz bardziej.Dąbrowskiej posty 800 kcal też robiłem i też bywało różnie.Są ludzie co i po 40 dni robią i jeszcze ćwiczą i biegają ale moim zdaniem to zawsze loteria i przy takim wysiłku jak marsze po górach z obciążeniem to nawet po kilku-kilkunastu dniach mogło by się skończyć źle.
Wyprawa do Idaho perełka.Podziwiam i zazdroszczę.
Zastanawjało mnie czemu nie zaimpregnowałeś pałatki(chyba na tej wsześniejszej) i czemu nie wzieliście jakiegoś kożucha .Z mojego doświadczenia lepsze niż koc.Spałem kiedyś w kilkustopniowym mrozie nie mając nic więcej (komfortowo).
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Bardzo pomocny wpis,dzięki wielkie🙂
PolubieniePolubienie
Jak przenosić smalec?
PolubieniePolubienie
Próbowałeś kiedyś tzw. grysu ziemniaczanego? Zwykły ziemniak tylko wysuszony i zmielony. Jest dobrym ekwiwalentem płatków ryżowych a nadaje się na placki, do zagęszczania zup itd. Ma więcej możliwości wykorzystania. Normalnie w obrocie go chyba nie znajdziesz, ja kiedyś dokonałem śmiałego zakupu i czerpię z wora od czasu jakiegoś.
Jeśli chcesz wypróbować daj znać, podrzucę ci ze dwa kg, dostawa w obrębie miasta gratis 🙂
PolubieniePolubienie