Od czasu gdy skończyłem z grubsza dziesięć lat moim wielkim marzeniem stało się wyruszyć w głęboki bór, przepastną kanadyjską knieję, z siekierą w garści i strzelbą na plecach. Nie szło w tym o rządzę mordu i zniszczenia, ale o kontakt z dziką przyrodą, przygodę i niezależność. Siekiera dawałaby mi możliwość samodzielnej budowy schronienia i ogrzania się przy ognisku, a strzelba pozwoliłaby ustrzelić coś na kolację i w razie czego obronić się przed rozjuszonym niedźwiedziem albo przebiegłym kuguarem. Minęły lata, a w moim marzeniu zmieniło się tylko to, że teraz wiem, jaka powinna być siekiera, jaka powinna być flinta, a dorosłość pozwala dziecięce marzenie spełnić.
Broń palna, podobnie jak siekiera, nóż czy choćby śrubokręt, to narzędzie. Narzędzia mogą być uniwersalne lub mniej czy bardziej specjalizowane. Gdy pracujemy w domu, warsztacie, na strzelnicy, lub gdy mamy luksus korzystania z transportu samochodowego, możemy sobie pozwolić na korzystanie z całego zestawu bardzo specjalizowanych narzędzi. Możemy mieć kilka noży do różnych zastosowań, kilka różnych siekier czy toporków, a także kilka sztuk broni palnej. Co jednak zrobić, gdy ruszamy w odludzie, gdzie wszystko musimy zanieść na własnych plecach? Potrzebujemy wtedy narzędzi lekkich, niezawodnych, uniwersalnych i skutecznych. Takich, które pomogą nam poradzić sobie z każdym możliwym zadaniem.
O nożach, czy siekierach „do lasu” można przeczytać wiele, nie będę więc tych tematów tutaj poruszał. Nie napisałbym niczego nowego i z pewnością naraził się bardziej doświadczonym pasjonatom. Mogę jednak napisać kilka słów o doborze broni palnej na tego typu wyprawę. Nie poruszę wszystkich możliwych aspektów, bo wymagałoby to napisania grubej książki, ale postaram przedstawić Wam mój tok rozumowania.
Na wstępie też uprzedzam tych z Was, którzy polują w Polsce, lub są do polskich realiów przyzwyczajeni, że przy wyborze broni na daleką wyprawę w odludzie muszę polegać na kalibrach i mocy amunicji, którą w innych warunkach uznalibyśmy za ledwie akceptowalną lub nawet nieakceptowalną. Niektóre wybory mogą nie spełniać polskich norm dotyczących energii wylotowej pocisku, mogą też dotyczyć polowań na zwierzynę na którą w Polsce się nie poluje albo przy użyciu rodzaju broni (np. rewolwery) czy amunicji (np. boczny zapłon .22LR) w Polsce do tego celu w ogóle nie stosowanych. Realia i prawo amerykańskiej dziczy bywają odmienne od polskiej kniei.
Od początku więc. Do czego mi jest ta broń w ogóle potrzebna? W głębokim buszu od broni oczekuję skuteczności przy polowaniu na małą zwierzynę, przy polowaniu na grubego zwierza oraz do samoobrony przed dzikimi zwierzętami. Strzelanin z ludźmi nie przewiduję. Do tego powinna być jak najlżejsza, niezawodna, w cenie którą jestem w stanie zapłacić oraz musi być legalna.
Należy oczywiście zaznaczyć, że podobnie jak i w przypadku innych narzędzi, jakakolwiek broń będzie lepsza niż żadna i można z dobrym skutkiem używać nieoptymalnej. Przeczytać można opowieści o traperach polujących na wiewiórki przy użyciu wielkokalibrowych karabinów przeznaczonych bardziej na niedźwiedzie czy bizony niż małe gryzonie albo wręcz przeciwnie, o Inuitach polujących na niedźwiedzie grizzly przy użyciu amunicji bocznego zapłonu, kalibru .22LR, jednego z najsłabszych. Ci pierwsi radzili sobie strzelając w korę drzewa tuż obok wiewiórki: eksplodujące kawałki kory ogłuszały albo zabijały zwierzę. Ci drudzy stosując najróżniejsze sztuczki musieli trafić niedźwiedzia w czaszkę z tyłu tuż za uchem, gdzie kość jest najcieńsza. To wszystko oczywiście jest możliwe, tak samo jak możliwe jest ścięcie ogromnego drzewa przy użyciu tasaka albo wystruganie drzazgi przy użyciu kilkukilogramowego topora. Gdy jednak mamy wybór, staramy się dobrać narzędzie właściwe do przewidywanego zadania.
Gdyby nie ograniczała mnie waga sprzętu, jego objętość, kwestie finansowe czy prawne, to przydałyby się: karabinek małego kalibru (.22LR lub podobne) na drobną zwierzynę (np. wiewiórki), śrutówka na ptactwo (12ga. lub 20ga.), krótki i lekki karabinek do polowania w gęstych zaroślach (.30-.30Win, .44 magnum) gdzie zwierzę może wyjść z nagła w bliskiej odległości oraz karabin z lunetą, do polowań na długie dystanse (np. .308 Winchester albo .30-06 Springfield). Jaki z tym jest problem? Ano taki, że nie sposób leźć z czterema flintami do lasu na plecach! Ważyłoby to kilkanaście kilogramów najmarniej, byłoby niepraktyczne i niemądre.
Mając powyższe na względzie ludzie wymyślili więc tzw. kniejówki. Są to kilkulufowe karabiny kombinowane. Mają np. jedną lufę gładką (jak w strzelbie) i jedną gwintowaną z małym kalibrem .22LR. Są drylingi z trzema lufami, w najróżniejszych konfiguracjach, itd. Problem z tego typu bronią jest taki, że większość drylingów to broń upiornie droga i dość delikatna. Są jednak praktyczne kniejówki, które gdybym miał taką możliwość zabrałbym ze sobą na wyprawę. Jest to na przykład amerykański Savage 24: dwulufowa broń w najbardziej popularnej konfiguracji posiadająca jedną lufę kalibru 20ga. oraz jedną kalibru .22LR (istnieją też inne kombinacje kalibrów). Taka broń umożliwia polowanie niemal na wszystko: kaliber 20ga. umożliwia polowanie śrutem na ptactwo, a załadowany pełną kulą lub breneką ma dość siły obalającej, by polować na dużą zwierzynę, oraz oddać jeden strzał w przypadku ataku zwierzęcia. Kaliber .22LR natomiast daje możliwość polowania na wszystko inne, a waga tej amunicji jest bardzo niewielka, co pozwala zabrać bardzo wiele nabojów na długi pobyt w kniei. Sama broń jest stosunkowo lekka, waży około 3 kg. Zabierając do niej na przykład 30 sztuk amunicji .20ga (20 gramów sztuka, 600 g całość) oraz 70 sztuk amunicji .22LR (5 gramów sztuka, 350 g całość), mamy broń, 100 naboi i około 4 kg wagi kompletu.
Alternatywną wersją tego zestawu, możliwą do stosowania w USA (w Polsce polowanie z bronią krótką nie jest legalne) jest zabranie lekkiego karabinka .22LR (np. składanego AR-7, który waży ledwie 1,5 kg) i rewolweru kalibru .44 magnum z długą lufą, także ważącego około 1,5 kg. Karabinek umożliwia polowanie na małą zwierzynę, rewolwer na grubą i jest bardzo dobrą bronią do samoobrony. Amunicja będzie do tego zestawu nieco lżejsza, gdyż .44 Magnum jest nieco lżejsze od 20ga., zestaw i sto sztuk naboi będzie ważył około 3,75 kilograma, rewolwer będzie niesiony na pasku, a złożony karabinek wygodnie w plecaku.
Inną możliwą opcją jest jedna sztuka broni w kalibrze, który przy ręcznym elaborowaniu amunicji i stosowaniu różnych naważek prochu i różnych kul umożliwia polowanie na małą jak i dużą zwierzynę. Takim kalibrem jest np. karabinowy .30-30 Winchester. Naboje w najmocniejszej wersji uznawane są za adekwatne do polowań na jelenie, podczas gdy z najsłabszej, samodzielnie elaborowanej z okrągłą kulą .30 i małą naważką prochu można polować na wiewiórki, itp. Warto zaznaczyć, że kaliber ten ma stosunkowo niewielką moc jeśli chcemy się nim bronić przed szarżującym niedźwiedziem, albo polować na bardzo duże zwierzę: łosia, wapiti, grizzly, itp. Karabinki z lewarkiem są jednak lekkie i jakże klasyczne! Zestaw ze 100 nabojami powinien ważyć około 3,5 kg.
Jeśli nie chcemy elaborować amunicji, a możemy sobie pozwolić na pewien nadbagaż, bardzo uniwersalną bronią staje się strzelba gładkolufowa. Klasyczna dwururka waży około 3 kg i umożliwia strzelanie rozmaitymi typami amunicji. Drobny śrut ustrzeli ptactwo i wiewiórki, średniej grubości wystrzeli chmarę kilkunastu kul średnicy kilku milimetrów zabójczo skutecznych na średnią zwierzynę (wielkości lisa czy kuguara), gruby śrut (np. #00 kilka kul średnicy 8,4 mm) z bardzo bliskiej odległości niemal zawsze zabije wszystko co chodzi po amerykańskiej ziemi, a jedna pełna kula czy breneka zrobi to z odległości większej. Mając do wyboru dwa najpopularniejsze wagomiary, czyli 12ga. i 20ga., możemy się zdecydować na ten cięższy (około 30 g sztuka) lub lżejszy (około 20 g sztuka). Sto naboi będzie więc ważyć trzy lub dwa kilogramy, a cały zestaw pięć lub sześć kilogramów. Jest to więcej niż w przypadku poprzednich zestawów, ale jeśli możemy sobie na to pozwolić, lub gdy zabierzemy mniej sztuk amunicji, np. 50, to będzie to bardzo skuteczna broń. Dwunastka (mocniejszy kaliber) będzie lepsza do samoobrony i polowania na niebezpieczne zwierzęta (np. niedźwiedzie), natomiast dwudziestka będzie lżejsza o kilogram (przy 100 szt. amunicji) i także wciąż stosunkowo mocna. Wagomiar dwadzieścia odpowiada kalibrowi ponad 15 mm, a lżejszy od dwunastki pocisk daje bardziej płaską trajektorię lotu, dzięki czemu jest praktyczniejszy na dalsze dystanse. Ciężka i potężna dwunastka najlepiej spisuje się na bardzo krótkim dystansie (krzaki!), gdzie opad pocisku nie ma znaczenia, a ma znaczenie jego ogromna energia. Jeśli weźmiemy zaś klasyczną dwururkę z dwoma spustami, będziemy mogli załadować każdą z luf innym rodzajem amunicji, robiąc z niej niezawodną i diabelnie skuteczną formę kniejówki.
Czy na tym koniec? Niemalże, ale nie do końca. Wspomniałem na początku o kwestiach prawnych. Co zrobić, jeśli nie mamy pozwolenia na broń na amunicję scaloną, a nadal chcemy ruszyć na wielką przygodę w amerykańską dzicz? Co jeśli chcemy poczuć smak dawnej, dziewiętnastowiecznej przygody? Możemy zdecydować się na broń czarnoprochową rozdzielnego ładowania. W Polsce jest dostępna bez pozwolenia, w Ameryce nie jest klasyfikowana jako broń palna i wiele z obostrzeń jej nie dotyczy.
Jaki model i kaliber wybrać? Trudno szukać wśród czarnoprochowców kniejówek. Próżno szukać rewolwerów o mocy dorównującej Magnum .44. Co zrobić? Zabrać strzelbę, dwururkę! Będzie miała niemal wszystkie zalety wspomnianej wyżej dwururki centralnego zapłonu. Dłużej będzie zajmowało jej ładowanie, jednak w przypadku polowań, a nawet obrony przed dzikimi zwierzętami nie ma to większego znaczenia. Jeśli dwa pierwsze strzały nie powaliły jelenia, ten już zdążył czmychnąć z linii strzału. Jeśli dwa pierwsze strzały nie powaliły atakującego niedźwiedzia, ten już siedzi ci na karku…
Inną możliwością jest zabranie czarnoprochowego karabinu, np. typu Hawken (trzeba pilnować wagi, bo jedne potrafią ważyć 2,7 kg, a inne ponad 4 kg!), w kalibrze .50 do .58, o skoku gwintu umożliwiającym strzelanie okrągłą kulą jak i pociskiem. Będzie to pewna analogia powyżej wspomnianego karabinka w kalibrze .30-30: ciężkie pociski umożliwią polowanie na grubą zwierzynę, a okrągłe kule (albo jeszcze lepiej kule podkalibrowe umieszczone w sabocie) z małą naważką prochu pozwolą polować na drobnego zwierza.
Zapytacie jeszcze być może co z wilgocią? Moje wielotygodniowe doświadczenie codziennego mieszkania w dziczy z czarnoprochowcem mówi mi, że jeśli o niego dbacie, to w najgorszym przypadku (wiele dni deszczu non-stop) może mieć lekko zawilgocony proch w komorze, co spowoduje opóźniony zapłon. Nigdy nie miałem w terenie niewypału wynikającego z wilgoci.
Na zbliżającą się wielkimi krokami wyprawę z Szymonem zabierzemy właśnie czarnoprochową dwulufową dwunastkę. Nakarmi nas i jakby co – obroni.
Howgh!
Strasznie Wam kibicuję, mega przygoda 🙂
A faktycznie tam może być problem z niedźwiedziami? Są tam grizzli czy tylko baribale? Zaraz poczytam, co tam żyje. A co do broni, to Szymon, który chyba na stale mieszka w USA to pewnie może wziąć rewolwer do obrony, choć w Kalifornii to pewnie z tym może być różnie.
Trzymam kciuki!
PolubieniePolubienie
A brałeś pod uwagę rewolwer czarnoprochowy z doczepiana kolba? Kaliber .44 w Colt Navy moze buc bardzo uniwersalny i stosunkowo lekki. A nawet można się pokusić o dodatkowa lufę np 12 cali, 7 cali i 3 cale.
Tylko co tym można zdziałać?
PolubieniePolubienie
W Idaho nie można legalnie polować z czarnoprochowej broni krótkiej. Coś zdziałać można, np. zastrzelić rewolwerowca, ale z zasady ludzie w XIX w. i wcześniej polowali z broni długiej.
PolubieniePolubienie
Tu może się sprawdzić karabin czarnoprochowy z szybkim gwintem: 1-18″ – 1-22″ w kalibrze .45″ – .50″
Karabiny te umożliwiają strzelanie ciężkimi (400greinów) pociskami i dużymi naważkami(70-80greinów) dzięki czemu są celne na dalekie dustanse a ciężki i szybki pocisk powinien poradzić sobie z dużym zwierzem. Są również bardzo celne przy strzelaniu kulą na flejtuchu pod warunkiem jednak stosowania bardzo małych naważek rzędu 15 – 20greinów prochu. To by umożliwiło strzelanie do małych zwierząt. Choć uważam że dwulufowa strzelba gładkolufowe jest bronią bardziej uniwersalną i taki karabin jej nie zastąpi to może być jej uzupełnieniem jeśli wyrusza się na wyprawę dwuosobową.
PolubieniePolubienie