Wybierając się na ekspedycję w odległe, nieprzystępne rejony, potrzeba zadbać o właściwy strój. Strój musi być przemyślany, sprawdzony, dostosowany do warunków klimatycznych, zapewniać ochronę przed zimnem (ewentualnie upałem), wiatrem, deszczem. Musi być wygodny i jak najlżejszy, szczególnie jeśli ekwipunek musimy nieść na własnych plecach.
Współczesna technologia oferuje bogactwo możliwości: ciepłe kurtki puchowe, chroniące przed wiatrem warstwy soft-shell, chroniące przed deszczem i oddychające kurtki i spodnie z membraną, odprowadzającą wilgoć bieliznę termoaktywną, wygodne buty z dobrą podeszwą, itd., itp. Jedyne co potrzebne, by się bardzo wygodnie i praktycznie ubrać na wyprawę, to wiedza i pieniądze.
Co jednak zrobić, gdy stajemy przed wyzwaniem podróży w starym stylu? Gdy celowo odrzucamy cuda technologii, a nadal zależy nam, by ubiór był praktyczny, ciepły, w miarę możliwości lekki? W gruncie rzeczy przyda się to samo. Zamiast jednak przeglądać katalogi reklamowe współczesnych producentów sprzętu musimy raczej zajrzeć do starych ksiąg, gdzie ówcześni radzili sobie współczesnym, do grup rekonstrukcyjnych, a także być może, do własnego doświadczenia, jeśli już wcześniej próbowaliśmy obozować w starym stylu.
Czytając książkę Nessmuka, czy Krepsa, możemy spotkać się z poradami dotyczącymi stroju. Obaj piszą o wełnie: o spodniach, koszuli, kurtce. Ma być miękka, miła, ciepła. Każą zapomnieć o bawełnie, która nie grzeje tak dobrze i robi się fatalna, gdy zamoknie. Rady te pisali dla im współczesnych, mających wspólne wyobrażenie tego, jak ubrania wyglądały, co można było kupić w sklepie, co zamówić u krawca. My jesteśmy tutaj nieco stratni: musimy wyobrażać sobie pewne rzeczy, akceptować niedopowiedzenia, zadowalać się wizją znaną z filmów czy obrazów i brakiem własnego w tej materii doświadczenia.
Wyjazd, który organizujemy wspólnie z Szymonem, ma między innymi na celu wypełnienie tej luki. Pragniemy na powrót przywrócić życie dawnym strojom, przeżyć w nich długie tygodnie w dziczy, zobaczyć jak słowa z dawnych ksiąg przekładają się na rzeczywiste doświadczenie. W przewrotny sposób nasza wyprawa także jest tłumaczeniem, przekładem. Próbujemy przełożyć doświadczenie Amerykanów sprzed stu lat, na doświadczenie dwudziestopierwszowiecznych Polaków. Ubiór jest jednym z ważniejszych aspektów.
Przygotowania trwają. Nie wiem jeszcze, jaki strój będzie miał Szymon. Sam zabiorę: bieliznę (jednoczęściową z klapką na zapleczu), spodnie, kraciastą koszulę, czapkę rogatywkę, czapkę „myckę”, podkolanówki, gruby obszerny sweter, bardzo obszerną kangurkę uszytą z wojskowego koca, rękawiczki. Wszystko to będzie z wełny. Część z miłego merynosa, część gryząca jak diabli. Do tego będę miał wysokie skórzane buty armii fińskiej, oraz plecak z płótna, skóry i stali. Większość z ubrań jest stara: nie tylko kupiona w demobilu, gdzie wcześniej przeleżała całe dziesięciolecia, ale do tego i znoszona przeze mnie: buty i spodnie złaziłem w Laponii i na Krecie, koszulę wymęczyłem na poprzednim pobycie w Idaho.
Nowa jest kangurka. Podejrzewam, że spisze się doskonale. Zwykle nosząc rozmiar XL, kupiłem ją w rozmiarze XXXL, żeby mogła wejść na wszystkie warstwy ubrań, a także umożliwiała owinięcie się pod nią wełnianym kocem.
Poniżej sesja zdjęciowa ze strojem i wyposażeniem przygotowywanym na wyprawę. Sesja wykonana przez ZielonaStrona.net, fotografie wykonali Remigiusz Romaniuk i Papryka.
- Pierwsza warstwa: bielizna i podkolanówki. Fotografii brak, gdyż jeszcze nie dotarło zamówienie, no i chciałem wam oszczędzić wrażeń, a mi upokorzeń. Musicie mi uwierzyć na słowo, że będzie kowbojska jednoczęściówka z klapką na drugim końcu przewodu pokarmowego. Na osłodę stara fotografia:
- Druga warstwa: koszula, spodnie, buty, czapka.
(fotografie: R. Romaniuk)
- Trzecia warstwa: sweter.
(fotografie: Papryka)
- Czwarta warstwa: bluza (kangurka, anorak).
(fotografie: Papryka)
- Warstwa piąta: pałatka przeciwdeszczowa. Na razie fotografii brak.
Zainteresowały Was inne szczegóły? Plecak, strzelba, siekiera, manierka? O nich napiszę już wkrótce.
Howgh!
🙂
Wełna jest świetna, ale działa trochę jak włosiennica – „gryzie” w plecy i poniżej. Widziałem kiedyś benedyktynów w Biskupowie, którzy do pracy zakładali podobne szare bluzy z kapturem. Nie wiem tylko, czy były wełniane. Taki rodzaj „minihabitu”. Pomysł na wyprawę bardzo mi się podoba.
PolubieniePolubienie
Owszem, w tym zestawie sweter gryzie najbardziej. Plus jest taki, że z czasem materiał się wyrabia: odłamują się te małe sterczące włókna i przestaje gryźć. Pierwsza warstwa, bielizna, będzie z wełny merynosów – taka wełna nie gryzie wcale 🙂
PolubieniePolubienie
Czy jesteś w stanie podać jakieś namiary na wykonawcę albo na tutorial według którego została uszyta bluza z koca wojskowego?
PolubieniePolubienie
Bluze mozna kupic tutaj: https://www.varusteleka.com/en/product/jama-blanket-shirt/35226
PolubieniePolubienie
„Zainteresowały was inne szczegóły?Plecak,strzelba,siekiera,manierka?O nich napiszę wkrótce.”Nigdzie nie widzę na blogu o tym wpisów.Czy będą jeszcze kiedyś,może?🙂
PolubieniePolubienie