GREAT GUN DERRINGER UNICORN

Czołem! Witam w Starym Wspaniałym Świecie i zapraszam na opowieść o broni, która jest ikoną dziewiętnastowiecznej Ameryki. Tym artykułem wracamy do publikacji blogowych, które będą uzupełnieniem filmów publikowanych na YouTube. Materiał powstał przy współpracy ze sklepem Saguaro-Arms, który udostępnił broń i pociski do testów. Dowiecie się z niego o historii broni a także o praktycznych aspektach współczesnej repliki. Będzie badanie celności, pomiary energii i testy w żelu balistycznym.

Howgh!

***

Z dzikim zachodem kojarzymy rewolwery czarnoprochowe, winchestery, dwururki… ale jest też inna broń, która na zawsze wpisała się w wyobrażenie o dziewiętnastowiecznej Ameryce. Kieszonkowe pistolety noszone w kamizelkach, pod podwiązką, w butach, w rękawach, na salonach gubernatorów i w gwarnych saloonach Deadwood lub Tombstone.

Derringery! Jaka jest ich historia i jak sprawdzają się współczesne repliki? Czy taki derringer to zabawka, czy może pełnoprawna broń palna?

***

W drugiej połowie XVIII w. niemiecka rodzina o nazwisku Deringer, oznaczającym w wysokoniemieckim mieszkańca Turyngi (czyli Turyńczyka), wyemigrowała do brytyjskiej kolonii w Ameryce. Urodzony jeszcze w Niemczech Henry Deringer Sr. (1756 – 1833) był rusznikarzem, a produkowane przezeń modele karabinów i pistoletów skałkowych typu long rifle (które po Wojnie o Niepodległość dostarczał w ramach rządowych kontraktów armii amerykańskiej) cieszyły się uznaniem. Jego syn, Henry Deringer Jr. (1786 – 1868) poszedł w ślady ojca i na początku XIX w. rozpoczął praktykę.

Młodszy z Deringerów realizował rządowe zamówienia na pistolety i karabiny gładkolufowe i gwintowane, w tym M1814 i M1817. Manufaktura produkowała także trade guns na handel z Indianami, broń myśliwską i pojedynkową. Sławę, bogactwo i miejsce w historii Henry Deringer zyskał jednak dzięki pistoletom kieszonkowym.

W 1825 roku zaprojektował swój pierwszy kieszonkowy pistolet do obrony osobistej. Broń miała krótką lufę, duży kaliber i zamek skałkowy. Pierwsze dekady XIX w. to jednak czas rewolucyjnych zmian w rusznikarstwie po wynalezieniu zamka kapiszonowego. Pistolety Henry’ego Deringera przez pewien czas oferowane były więc w obu wersjach, by w końcu zupełnie przejść na wersję kapiszonową.

Pistolety cieszyły się tak dużym zainteresowaniem, że manufaktura ledwie nadążała z produkcją, a Deringer nie widział potrzeby opatentowania swojego wynalazku. Zaowocowało to powstaniem bardzo wielu klonów jego produktu, a nawet bezczelnych podróbek, z którymi już Henry Deringer bezwzględnie i przez większość swojego życia walczył w sądach. Legalne klony, dla odróżnienia od oryginalnych deringerów nazywano zaś derringerami. Powstała ogromna ilość odmian broni tego typu.

Pistolety, czy właściwie kieszonkowe pistoleciki, stały się z czasem nieodłącznym symbolem dziewiętnastowiecznej Ameryki. Noszone na świetlistych salonach Wschodniego Wybrzeża, ponurych saloonach Dzikiego Zachodu, używane do samoobrony przy pokerowym stoliku, w dyliżansie, a nawet zamachu na prezydenta Lincolna.

Deringer Johna Wilkesa Bootha – użyty w zamachu na Abrahama Lincolna. Kaliber .41.

W dzisiejszych czasach broń czarnoprochowa jest bronią historyczną i przestarzałą, ale z wielu powodów cieszy się nieustającym zainteresowaniem. Produkowane są współczesne repliki oddające skuteczność i ducha oryginałów z epoki.

Typowe użycie derringera.

***

Czeska firma Great Gun produkuje repliki derringerów i ma w swojej ofercie bogatą kolekcję dwulufowych pistoletów. Długość luf od dwóch do siedmiu cali, kalibry 9mm, .45 i .54. Osobiście posiadam sześciocalową czterdziestkę piątkę. Pomimo kieszonkowej postaci, jest to broń bardzo celna o dużej energii. Moje eksperymenty z ciężkimi pociskami typu maxi-ball pokazują, że jest zdolna wykrzesać nawet 800 J energii, czyli poziom którego powstydzą się współczesne rewolwery Magnum. Celność jest wysoka, na 10 m z wolnej ręki pistolet umieszcza pociski w tarczy jeden obok drugiego, ze stykającymi się przestrzelinami. Nawet 100 m podobny model potrafi zaskakiwać, co możecie obejrzeć tutaj.

Jakość wykonania broni jest bardzo wysoka, dzięki dobrym pasowaniom, doborze stali, sposobie obróbki mamy poczucie wysokiej jakości przy stosunkowo przystępnych cenach. Jestem z mojego modelu bardzo zadowolony i gdy niedawno firma Great Gun wprowadziła do oferty wersję jednolufową, o jeszcze mniejszej ramie, to nie pozostało nic innego, jak ją na strzelnicy przetestować.

Pistolet Great Gun Unicorn, czyli jednorożca, użyczył do nagrań i tego materiału sklep Saguaro-Arms. Mając do wyboru różne modele – unicorny także dostępne w różnych kalibrach i długościach lufy – postanowiłem przetestować pistolet najmniejszy. Kaliber .45 i 2,5” lufę. Czy taka broń do czegokolwiek się nadaje? Czy jest w stanie wykrzesać jakąkolwiek sensowną energię?

Unicorn to jednolufowa wersja Dimini, pistoletu o bardzo małej rękojeści i właściwie jednym bardzo konkretnym zastosowaniu: skrytego noszenia do samoobrony jako broń ostatniej szansy. Wersja przekazana nam do testów waży zaledwie 301 g i mieści się w dłoni.

Broń do strzelania rekreacyjnego warto nabijać małymi naważkami, rzędu 10-15 gr prochu 3F, ale żeby przetestować jej właściwości obronne, gdzie mamy tylko jeden, jedyny strzał, sprawdziliśmy jaką energię pocisku można uzyskać na 30 granach prochu szwajcarskiego 4F, czyli bardzo drobnego i wysokoenergetycznego. Nasze pomiary wskazują na około 300J! Pomimo krótkiej lufy i starodawnego pędnika (czarnego prochu) uzyskujemy energię kinetyczną, którą posiada niejedna krótka broń używana do obrony osobistej. Dodatkowo przetestowaliśmy pistolet z pociskami wydrążonymi, tzw. hollow-point, które w żelatynie balistycznej częściowo ekspandowały (rozszerzały się) i penetrowały blok żelatynowy na kilka- kilkanaście centymetrów, co w warunkach obronnych oznaczałoby bardzo poważne obrażenia dla napastnika. Nie tylko potencjalnie śmiertelne – bo to dotyczy każdej broni palnej – ale także zdolne zatrzymać jego atak natychmiastowo.

Jeżeli jesteście ciekawi jak taki malutki jednolufowy deringer porównuje się z większymi braćmi wyprodukowanymi przez Great Gun, to zapraszam do kolejnych wpisów. Jeśli zaś jesteście głodni wiedzy na temat broni czarnoprochowej, podanej w przystępny sposób, no to polecam moją nową książkę, Księgę dymu.

Howgh!
Rufus

PS. Ostatnie dwie ilustracje otrzymałem do Saguaro-Arms. Są ich własnością i chronione prawem autorskim. Autorem zdjęć jest p. Krzysztof Jarczewski.

Dodaj komentarz